William Byrd (1543-1623) był jednym z najważniejsych przedstawicieli angielskiego renesansu w muzyce. Był uczniem, a potem współpracownikiem Thomasa Tallisa, z którym od roku 1572 wspólnie pełnił funkcję organisty w londyńskiej Chapel Royal, od królowej Elżbiety I obaj otrzymali też monopol na druk nut.
Około roku 1594 Byrd przeszedł na emeryturę (przynajmniej w zakresie obowiązków na dworze królewskim) i przeniósł się wraz z rodziną do Stondon Massey, małej wioski w Essex, gdzie w wynajętej od królowej posiadłości Stondon Place spędził resztę życia. Wiejską sielankę zakłócał ciągnący się około piętnaście lat spór z Jane Shelley o prawa do posiadłości, zakończony dopiero po jej śmierci w roku 1610 ostateczną sprzedażą Byrdowi praw do Stondon Place przez Johna Shelleya.
Wieś zapewniała Williamowi Byrdowi możliwość praktykowania katolicyzmu w anglikańskim królestwie. Kompozytor mógł między innymi uczestniczyć w prywatnych nabożeństwach sprawowanych w domu Sir Johna Petre. Prawdopodobnie wtedy właśnie powstało 109 motetów wydanych w 1605 i 1607 roku jako Gradualia ac cantiones sacrae. Ich publikacja wyrażała nadzieje odmawiającej podporządkowania się wspólnocie katolickiej na lepszy los pod rządami Jerzego I, którego matka, Maria I Stuart, królowa Szkotów była katoliczką. Dedykując swój zbiór patronowi, Johnowi Petre, Byrd napisał: „to kwiaty zebrane w Twoim ogrodzie i dlatego należne Ci z tytułu dziesięciny”. Pięknie.
Pod numerem 31 kryje się intymny i pełen pasji motet Iustorum animae in manu Dei sunt, offertorium na uroczystość Wszystkich Świętych oparty na cytacie z Księgi Mądrości:
Iustorum animae in manu Dei sunt,
et non tanget illos tormentum mortis.
Visi sunt oculis insipientium mori,
illi autem sunt in pace
et non tanget illos tormentum mortis.
Visi sunt oculis insipientium mori,
illi autem sunt in pace
A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga
i nie dosięgnie ich męka.
Zdało się oczom głupich, że pomarli,
a oni trwają w pokoju.