450 lat temu – 15 maja 1567 roku – został ochrzczony Claudio Monteverdi, ale większość źródeł traktuje tę datę także jako datę jego urodzin. Znaczenie Monteverdiego dla muzyki barokowej i dla muzyki w ogóle jest fundamentalne, postanowiłem jednak nie powtarzać bardziej lub mniej szczegółowej biografii tego włoskiego kompozytora, ale przytoczyć to, co o jego muzyce powiedzieli ci którzy na jego muzyce znają się jak nikt inny…
W majowym numerze
Gramophone ukazał się duży artykuł o muzyce Monteverdiego. Niejako przy okazji pisania tego tekstu
David Vickers – brytyjski znawca muzyki barokowej, autor książek i esejów oraz omówień przygotowywanych na potrzeby najbardziej znaczących na świecie wydawnictw muzycznych – zapytał wybitnych współczesnych wykonawców o ich osobiste doświadczenia związane z utworami Monteverdiego. Pełny tekst można znaleźć w artykule
My favourite Monteverdi moment, w tym poście pozwolę sobie na przytoczenie mojego tłumaczenia kilku z tych impresji…
Paul Agnew (Les Arts Florissants)

Miałem tylko 23 lata, kiedy dołączyłem do Consort of Musicke. Było tam jak w rodzinie – dodawano mi odwagi i pchano do przodu, ale w sposób najbardziej delikatny i najbardziej pomocny z możliwych. Pierwszym projektem, który zrobiłem było nagranie Księgi VI madrygałów – jednej z najwspanialszych. Było to moje pierwsze zetknięcie z
Lamento d’Arianna,
La Sestina i wszystkimi tymi niewiarygodnymi utworami; i niesamowity szok, ponieważ doświadczenie to było mocno stymulujące intelektualnie i intensywne muzycznie.
Dla mnie właśnie madrygały, w których budował porządek rzeczy, są najlepszym ćwiczeniem Monteverdiego. Dzięki nim zaczynasz rozumieć, jak niewiarygodnym był geniuszem.
Jestem też ogromnie zakochany w absolutnie pięknych mniejszych madrygałach, jak Baci care e soave z Księgi I madrygałów, który jest niczym innym tylko małym epigramem, ale nie chciałbym żyć bez Lamento d’Arianna, ponieważ związek pomiędzy wersją madrygałową a lamentem z zaginionej opery jest ostatecznym dowodem na to, że ta pięciogłosowa forma wyszła z pracowni Monteverdiego.
______________________
Rinaldo Alessandrini (Concerto Italiano)
Ostatni, końcowy fragment Non m’è grave il morire z Księgi II jest niezwykle poruszający, kiedy tekst opisuje łkającą kobietę a muzyka używa pięknej opadającej harmonii, żeby oddać jej łzy…
Inny fantastyczny moment jest w
La Sestina z Księgi VI – ostatnia fraza z piątej części:
Ah, muse, qui sgorgate il pianto. To niewiarygodna chwila naprawdę czystych emocji. Ale może najbardziej doskonałym przykładem dramatycznego balansowania i chemii dźwięków jest
Hor che’l ciel e la terra, ponieważ muzyka nie jest tylko i wyłącznie ozdobą poezji Petrarki, ale jej żywą ilustracją.
Kiedy sonet kończy się słowami tanto dalla salute mia son lunge (tak wielka odległość dzieli mnie od wybawienia) – jest fantastyczne jak linie sopranu i basu zaczynają unisono, przechodzą przez całą rozpiętość sięgając coraz dalej i dalej, by wyciągnąć dysonans do granic możliwości i zakończyć przepięknym rozwiązaniem…
______________________
John Eliot Gardiner (The Monteverdi Choir)
Kiedy miałem 7 czy 8 lat i nie potrafiłem jeszcze zbyt dobrze czytać, moi rodzice zabrali mnie ze sobą do letniej szkoły Bryanston. William Glock przyszedł zaopatrzony w Dzieła Zebrane edycji Malipiero, które właśnie trafiły do biblioteki BBC i przekazał kopię ksiąg madrygałów w ręce Imogen Holst i Nadii Boulanger. Przypominam sobie, że usłyszałem wtedy muzykę najcudowniejszą i najbardziej wyjątkową. Dostaliśmy też nagrania Nadii Boulanger z Monteverdim, których słuchaliśmy i słuchaliśmy potem w domu bez końca.
A później w trzecim programie BBC była transmisja Nieszporów z katedry w York , którymi dyrygował Walter Goehr – z London Symphony Orchestra, chórem Huddersfield Choral Society i całą kompanią. Takie wydarzenia jak te oczywiście wywarły na mnie ogromne wrażenie.
Myślę, że Monteverdi nie przewyższył nigdy swoich Nieszporów, które powstały w Mantui, ale ostatnio zafascynowałem się Il ritorno d’Ulisse in patria; to dzieło niezwykłe i całkowicie się w nim zakochałem! Jest na tak wiele sposobów szekspirowskie w ukazaniu kontrastu pomiędzy miastem i wsią – to w istocie współzawodnictwo miejskiej dekadencji z sięgającymi źródeł wartościami wyznawanymi przez wieś, które zostało podsumowane przez zderzenie wiernego pasterza Eumete z żarłocznym darmozjadem Iro. (…)
______________________
Emma Kirkby (Consort of Musicke and The Taverner Consort, Choir and Players)
Wykonywanie ‘Ave Maris Stella’ z Nieszporów z 1610 roku jest doskonałe i poruszające z powodu wielu rozmaitych możliwości, które daje. Z The Taverner Consort wykorzystaliśmy wszystkie solowe atuty moich wspaniałych kolegów, takich jak Nigel Rogers czy Emily van Evera, przepiękne interludia instrumentalne oraz siłę grupy, kiedy nagle wszyscy do siebie dołączają; równowaga elementów jest wtedy cudowna. Inną częścią Nieszporów, którą kocham i która daje takie same możliwości to końcowy chorał Omnes z Audi coelum
U Monteverdiego bardzo interesujące jest zgłębianie tego, jak łączą się elementy sakralne ze świeckimi. I nie jest to po prostu różnica pomiędzy świeckimi głupstwami a religijną głębią, ponieważ jak to było w tamtych czasach we Włoszech – mamy wszystko naraz. W ciągu dnia możemy dostać w kościele dawkę czystego erotyzmu z Pieśni nad Pieśniami, a wieczorem – w domowym zaciszu – zupełnie poważną, boską muzykę skomponowaną do świeckiego tekstu. A dodatkowo, jeśli tylko tego chcesz – możesz podejść do interpretacji madrygałów na wiele różnych sposobów (…)
______________________