Gliwicki Festiwal Bachowski. Koncerty skrzypcowe Bacha.

w Gliwicach już byłem, ale jeszcze nigdy na Gliwickim Festiwalu Bachowskim. W tym roku okazja była znakomita. Po pierwsze – festiwal obchodził 25 jubileusz, po drugie – nie mogłem nie pojechać na wydarzenie, w którego programie znalazły się koncerty skrzypcowe Jana Sebastiana Bacha. Koncerty, których niemal każdą nutę znam na pamięć…

„Przygotowując 25 lat temu pierwszą edycję Gliwickiego Festiwalu Bachowskiego, jego organizatorzy usłyszeli pytanie: »Bach? A na jak długo wam tego Bacha wystarczy?« Okazało się, że starczyło na ćwierć wieku, a w tym czasie i tak udało się zaprezentować zaledwie niewielki wycinek z olbrzymiego dorobku Lipskiego Kantora.”

Festiwal wrósł w gliwicki krajobraz. Co roku uczestniczą w nim nie tylko melomani z Górnego Śląska, ale też muzyczni turyści. Do Gliwic przyjeżdżają też artyści z całego świata. Wszystko po to, żeby uczestniczyć w celebracji Mistrza. Choć w programie są co roku kompozycje także innych kompozytorów dawnych wieków. Ja pojechałem na koncert zatytułowany „Bach koncertowo”, na którym wystąpił Stefan Plewniak ze swoim zespołem Il Giardino d’Amore.

Stefan Plewniak przygotowuje właśnie swoją nową płytę z koncertami skrzypcowymi Johanna Sebastiana Bacha. I to właśnie ten program został premierowo zaprezentowany festiwalowej publiczności.

Gliwice oferują artystom i widzom oprócz wielu innych miejsc koncertowych także salę wyjątkową – Ruiny Teatru Victoria. Budynek teatru został wzniesiony w stylu historyzmu w 1890 roku według projektu pracowni „Zimmermann und Wache”. Nazwa obiektu pochodzi od marki inwestora, spółki „Victoria GmbH”. Po II wojnie światowej budynek został zdegradowany. Nakryto go między innymi płytą żelbetową. Ogromy ciężar tej konstrukcji spowodował uszkodzenie ścian i fundamentów. W tej chwili teatr jest utrzymany w formie trwałej ruiny. Stefan Plewniak zażyczył sobie, żeby jego koncert odbył się właśnie w tej przestrzeni. Nie sposób się temu dziwić. Sala dysponuje bardzo dobrą akustyką i jest miejscem niepowtarzalnym.

W czasie środowego koncertu zabrzmiały trzy koncerty skrzypcowe które zachowały się do naszych czasów w oryginalnej instrumentacji: Koncert skrzypcowy a-moll BWV 1042, Koncert skrzypcowy E-dur BWV 1042, Koncert na dwoje skrzypiec d-moll BWV 1043. Usłyszeliśmy też dwa koncerty zrekonstruowane na podstawie Bachowskich koncertów na instrumenty klawiszowe: Koncert c-moll na obój, skrzypce, smyczki i basso continuo, BWV 1060R oraz Koncert d-moll na skrzypce, smyczki i basso continuo BWV 1052R. Nie rozwijam myśli o tym, które z wersji były pierwsze ani czy były wersje jeszcze inne. Zdania na ten temat są bardziej niż podzielone. Chcę, by powstał o tym oddzielny tekst.

Stefan Plewniak. W koncercie solowym a-moll dużo radości sprawiły mi doskonałe soli skrzypiec w części wolnej oraz ciekawe ornamenty w częściach skrajnych. Początek trzeciej części był nieco zagoniony, jednak już po chwili, kiedy orkiestra wyczuła intencje solisty, odbierało się to znakomicie. To co zapamiętam z wykonania Koncertu E-dur, to wybitna kadencja w części drugiej i bardzo przemyślana, lekka cześć ostatnia. W pierwszej części BWV 1052R znów usłyszeliśmy piękną improwizowaną kadencję, a kończące koncert Allegro, mimo że wykonane żywiołowo, było wyjątkowo czyste, bez jakichkolwiek obok-dźwięków. A do tego mikropauzy, dzięki którym interpretacja stała się bardzo czytelna. To wszystko jest dla mnie kwintesencją wirtuozerii.

Teraz o barokowych duetach.

Aż dziw, że nie słyszałem dotąd oboistki Marty Bławat, bo to artystka koncertująca z największymi zespołami w Polsce i na świecie. Ale to się w końcu zdarzyło i pozostanie cudownym wspomnieniem na długi czas.

Stefan Plewniak jest skrzypkiem charyzmatycznym i spontanicznym. W koncertach solowych zdarzyły się chwile, kiedy nawet jego zespół był lekko zdziwiony kierunkiem, w jakim szła muzyka. Ale w koncercie podwójnym oboistka wzięła skrzypka w ryzy; stworzyła ramę, w której poruszali się instrumentaliści. Czułem harmonię między artystami, piękne współbrzmienie dwóch wielkich muzycznych osobowości. Nie są to słowa na wyrost. Dawno nie czułem takiej wspólnoty z tym, co działo się na estradzie. A do tego dźwięk oboju był pewny, postawiony, czysty, miękki. Szlachetny.

W pierwszej części usłyszeliśmy współbrzmienie lirycznego oboju z bardziej zwinnym i żywym głosem skrzypiec. Wszystko finezyjne i eleganckie. Druga część jest często porównywana do środkowej części skrzypcowego koncertu podwójnego d-moll. Coś w tym jest. Na koncercie zabrzmiała jak pieśń dwojga solistów. Liryczna, rozkołysana i roztańczona. Kończące koncert Allegro z ritornelem w charakterze bourreé było miarowe, rytmiczne i zdecydowane. W Gliwicach mieliśmy szczęście. Usłyszeliśmy ostatnią część tego koncertu na bis!

Zwieńczeniem koncertu było jedno z największych arcydzieł Bacha: Koncert na dwoje skrzypiec d-moll, BWV 1043 ze słynną wolną częścią. Mawiam czasem, że to najpiękniejsza kompozycja, jaką ktokolwiek i kiedykolwiek napisał. Absolutna perła w historii muzyki.

W Gliwicach partie solowe wykonali Stefan Plewniak i Ludmiła Piestrak. I tu, podobnie jak w koncercie na skrzypce i obój, solistka nadała wykonaniu bardziej zdyscyplinowany charakter. I także jak w tamtym, Stefan Plewniak nie zdominował współsolistki. Artyści współpracowali, słuchali się nawzajem, pozwalali wybrzmieć poszczególnym głosom.

Skrajne części zostały zagrane z właściwą im energią, a przy tym z lekkością i świeżością. Część druga to majstersztyk. Cudowne miękkie legata, niespodziewane zawieszenia, dialog równoprawnych głosów, ciekawe frazowanie. Oj, chciałbym tego posłuchać jeszcze raz.

Nie udałoby się to wszystko bez dobrego zespołu. Jego brzmienie było bardzo spójne, artyści podążali skutecznie za interpretacjami solistów, trafnie odczytywali ich intencje. Szczególne brawa należą się grupie basso continuo. Współpraca ze skrzypkiem w arcytrudnych szybkich częściach solowych koncertów skrzypcowych była znakomita. Ale przede wszystkim już od pierwszych nut nie musiałem się martwić, co będzie dalej. Poczułem do zespołu zaufanie.

Na koncercie zabrzmiały też trzy fragmenty suit wiolonczelowych Johanna Sebastiana Bacha, wykonane przez Katarzynę Cichoń. Były wysmakowane, szczególnie zachwycała piękna i bardzo czytelna polifonia, co w grze na wiolonczeli nie jest oczywistością. A Preludium z Suity nr 1 G-Dur na wiolonczelę solo BWV 1007 zabrało nas w niezwykłą muzyczną podróż z krystalicznie czystym zakończeniem. I nie chodzi tylko o wysokość dźwięku.

Na koniec trzeba koniecznie życzyć Gliwickiemu Festiwalowi Bachowskiego napisania kolejnych 25 lat pięknej historii. Z chęcią będę w tej nowej historii uczestniczyć. Tym bardziej, że można przy tej okazji zwiedzać Górny Śląsk i polsko-czeskie pogranicze. Tym razem byłem w Opolu, Ołomuńcu i Frýdku-Místku. Ale o tym możecie przeczytać w innym miejscu. Bydgoszczanin z miłości.

***

Stefan Plewniak – skrzypce solo i prowadzenie

Il’Giardino d’Amore

Ludmiła Piestrak, Reynier Guerrero, Monika Boroni, Juliusz Żurawski – skrzypce

Magdalena Agatowicz – altówka

Katarzyna Cichoń – wiolonczela

Łukasz Madej – kontrabas

Adam Jastrzębski – klawesyn

Marta Bławat – obój solo

Zobacz także

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *