ORGANy PLUS+ Dyniowa chatka. Ale dlaczego Dyniowa chatka?
W 1631 roku organistą katedralnym w Królewcu został Heinrich Albert, uczeń swojego rodzonego kuzyna Heinricha Schütza i Johanna Hermanna Scheina, kantora kościoła św. Tomasza w Lipsku. Albert (także Alberti) założył na wyspie Lomse na rzece Pregole zdobny ogród. Zbudował też altanę, w której trzymał wyhodowane przez siebie dynie – Dyniową Chatkę. To sielankowe otoczenie stało się ulubionym miejscem spotkań jego przyjaciół, wśród których byli m.in. poeta Simon Dach; nadworny kapelmistrz elektora brandenburskiego, pochodzący z Grudziądza Jan Stobeusz; teolog i poeta Valentin Thilo Młodszy; twórca pieśni kościelnych Georg Weissel; lekarz Christoph Tinctorius czy prawnik Johann Franck.
Ten krąg wielbicieli i twórców sztuki czerpał inspirację z idylli stworzonej przez Alberta. Wszyscy spotykali się tam, żeby dyskutować, muzykować, czytać poezję, dzielić się swoimi dziełami, myślami, pomysłami. Poeta Robert Roberthin nazwał tę grupę przyjaciół Gesellschaft der Sterblichkeit Beflissener (Stowarzyszenie Świadomych Śmiertelności). Jej celem było artystyczne zaangażowanie w tematykę życia, śmierci i przemijania, tak aktualną w czasie wojny trzydziestoletniej. Pozostając na uboczu działań wojennych Królewiec znał okrutny teatr wojny dzięki naocznym świadectwom uchodźców przybywających do miasta. A domek i ogród Alberta zyskały nieśmiertelność dzięki jego zbiorowi pieśni Musicalische Kürbs-Hütte (Muzyczna dyniowa chatka).
W czasie sobotniego koncertu usłyszeliśmy wybór niezwykłych utworów napisanych w czasie wojny trzydziestoletniej. Koncert został podzielony na cztery części: Wojna; Tęsknota za pokojem; Rozejm; Germania pragnąca pokoju. Twórcy, których kompozycje znalazły się w programie to: Heinrich Albert, Samuel Scheidt, Heinrich Schütz, Johann Hildebrand, Johann Bach, Andreas Hammerschmidt, Johann Nauwach i Johann Rist. Wykonawcami koncertu byli Dorothee Mields, jedna z najwybitniejszych obecnie interpretatorek muzyki XVII i XVIII stulecia, oraz Hathor Consort założony w 2012 roku przez Rominę Lischkę, znakomitą belgijską gambistkę. Warto dodać, że z zespołem zagrał na pozytywie Andrzej Szadejko, twórca festiwalu Organy Plus, świętujący w tym roku 30-lecie pracy artystycznej.
Koncert rozpoczęła galiarda Samuela Scheidta, po której usłyszeliśmy motet Es steh Gott auf (Niech Bóg powstanie), SWV 356 z cyklu Symfonie sakralne Heinricha Schütza. To opracowanie fragmentu Psalmu 68, wzywającego do wojny przeciw wrogom Boga, zwiastującego też radość Sprawiedliwych. Na sobotnim koncercie wybrzmiał piękny i wymowny dialog między płomiennym, otwartym głosem Dorothee Mields a znakomitą grą instrumentalistów Hathor Consort, w tym dźwięcznym i czystym brzmieniem cynku. Bruce Dickey przez cały koncert zachwycał bardzo naturalnymi, gęstymi i koronkowymi zdobieniami.
Z kolei Ach Gott, wir habens nicht gewusst (Ach, Boże, nie wiedzieliśmy) ze zbioru Krieges-Angst Seufzer (Westchnienia z przerażenia wojną) Johanna Hildebranda był w wykonaniu Dorothee Mields żarliwy, zdecydowany i pełen pasji. Wyraźne akcentowanie kluczowych słów, mocno zaznaczone końcówki oraz akompaniament zagrany jedynie na pozytywie potęgowały wymowę pieśni. „Wojna to nieszczęście nad nieszczęściami. Majątek stracony, odwaga stracona, krew stracona, wszystko stracone… Biada! Jesteśmy zgubieni!”
Usłyszeliśmy też fragmenty dwunastoczęściowej kompozycji Alberta „Muzyczna dyniowa chatka” do jedynego znanego mi tekstu, w którym podmiotem lirycznym jest dynia. Utwór jest zgodny z przesłaniem koncertu. Dynia mówi: „Z upływem czasu wznoszę się ku życiu. I z upływem czasu zmierzam do końca”. W wykonaniu Dorothee Mields i Hathor Consort mogliśmy wysłyszeć wspominane młodość, zdrowie i piękno. Ale poczuliśmy też przemijanie. „Jesienią obumiera natura, umrzeć musi też człowiek. To wola Niebios”. Z jednej strony wznoszące frazy śpiewane głosem radosnym, otwartym i jasnym, z drugiej opadające – ciemne i przygaszone. A na końcu śmierć. Zdarzenie – co charakterystyczne dla duchowości tamtych czasów – na które ludzie bardzo czekali. Radosne, bo przenoszące do lepszego świata. Stąd ostatni fragment zaśpiewany pogodnie, promiennie i kojąco.
Pięknie wybrzmiał motet Johanna Bacha Unser Leben ist ein Schatten (Nasze życie jest cieniem). Podzielony na zróżnicowane odcinki był przejmujący, każde słowo było w nim ważne, każde wyjątkowe. Co ciekawe osiem z dziewięciu oryginalnie zapisanych przez Bacha głosów wokalnych zostało zastąpionych przez instrumenty. Dorothee Mields miała dzięki temu znacznie większą swobodę wykonawczą – utwór zabrzmiał bardzo dramatycznie.
W programie znalazł się też akcent polski – Aria polonica Auf und springet, tanzt und singet (W górę, skaczcie, tańczcie i śpiewajcie) Heinricha Alberta do tekstu Georga Greflingera. Śmiało można by nazwać ten utwór piosenką. Melodyjna, wpadająca w ucho – a w interpretacji Dorothee Mields krystalicznie czysta, dźwięczna, żywa i optymistyczna. Zalotna. Bardzo podobnie, równie pogodnie i beztrosko zabrzmiały dwie inne pieśni Alberta: Jetzund liebet (Teraz miłujcie) ) i pieśń ślubna: In seiner Liebsten Armen (W jego drogich ramionach). Kompozycje Alberta są naprawdę piękne. Nie na darmo kompozytor uchodzi za jednego z najlepszych twórców pieśni swoich czasów.
Ogromne wrażenie wywarła na mnie villanella Johanna Nauwacha Jetztund kömpt die Nacht herbey (Teraz nadchodzi noc). Charakteru dodały jej cudowny wstęp zagrany violi da gambie przez Thomasa Baeté, a potem – pomiędzy zwrotkami – solo harfy (Margit Schultheiss) i na koniec doskonały duet obu instrumentów.
Utwory wokalne były przeplatane fantastycznie wykonanymi fragmentami instrumentalnymi: gagliardami, canzonami, pawanami. W ten sposób program nabrał charakteru pełnowymiarowego muzycznego spektaklu o spójnej i intensywnej narracji. W gdańskim Kościele Świętej Trójcy muzyka zdawała się płynąć, unosić lekko w przestrzeni. To niesamowite, nieskazitelne muzyczne doświadczenie.
Publiczność przyjęła koncert bardzo ciepło. Długie oklaski zachęciły artystów do wykonania jeszcze jednego utworu. Na bis usłyszeliśmy więc Die güldne Sonne (Złote słońce) Johanna Georga Ebelinga do tekstu hymnu porannego Paula Gerhardta. Artyści wykonali tę kompozycję żywiołowo. Taka też była nasza reakcja.
Dobra wiadomość dla tych, którzy nie mogli być na koncercie. W 2021 roku Dorothee Mields, Hathor Consort i Romina Lischka nagrali płytę Heinrich Albert’s Pumpkin Hut (Muzyczna dyniowa chatka Heinricha Alberta). Warto tej płyty posłuchać. To poruszająca opowieść o przeżyciach ludzi tamtego okresu. O rozpaczy, strachu, żałobie, tęsknotcie za pokojem. Pełna intensywnych emocji i uniesień. A na koniec wyciszenia, kontemplacji, spokoju i harmonii. Oprócz utworów, które usłyszeliśmy na koncercie znajdują się na niej kolejne pieśni Alberta: Das Leid ist hier (Cierpienie jest tutaj) oraz opracowana na skład instrumentalny Ich steh in Angst und Pein (Trwam w strachu i bólu). Są niczym lamenty pełne rozpaczy i żalu. Wzruszeń dostarcza też pieśń Johanna Hermanna Scheina Ruh-Begräbniss der kleinen Kinderlein (Cichy pochówek małego dzieciątka) wyrażająca kryzys wiary w obliczu śmierci dziecka. Artyści stosują w niej wiele zawieszeń oraz kontrastów dynamicznych i agogicznych, co przy prostocie instrumentacji oraz bardzo wyraźnie akcentowanym tekście potęguje siłę oddziaływania tej muzyki.
Nie sposób przy okazji tego koncertu nie wspomnieć o „Spotkaniu w Telgte” gdańszczanina Güntera Grassa – opowieści o fikcyjnym spotkaniu 21 niemieckich poetów, pisarzy i artystów, zarówno protestantów jak i katolików; spotkanie, w czasie którego ścierają się osobowości, poglądy i temperamenty. Wszyscy stawiają sobie jednak za cel zbliżenie stanowisk i zakończenie wojny trzydziestoletniej, stąd apele o pokój i ład moralny. Wśród uczestników spotkania są wspomniani już Simon Dach, Heinrich Schütz, Georg Greflinger, Johann Rist i główny bohater sobotniego koncertowego wieczoru Heinrich Albert. Czy nie przypomina to Dyniowej chatki? Czy przesłanie Dyniowej chatki i Spotkania w Telgte nie jest wciąż aktualne?
*
ORGANy PLUS + DYNIOWA CHATKA (polska premiera)
25.05, godz. 19:00, kościół św. Trójcy
Tęsknota za pokojem
Dorothee Mields (Belgia) – sopran
Hathor Consort (Belgia):
• Veronika Skuplik – skrzypce
• Bruce Dickey – cynk
• Joshua Cheatham – viola da gamba altowa
• Nicholas Milne – viola da gamba tenorowa
• Thomas Baeté – viola da gamba
• Irene Klein – violone
• Margit Schultheiss – harfa
• Andrzej Szadejko – pozytyw
Romina Lischka – viola da gamba sopranowa, kierownictwo artystyczne



